White Dwarf #94, co dalej z Horus Heresy?

Premierę Horus Heresy: Betrayal at Calth mamy za sobą. Obszerną recenzję zaprezentuję już po Nowym Roku – do tego czasu powinienem solidnie ograć wszystkie misje (sorry, jest koniec roku, więc gra rywalizuje o stół z kilkoma tytułami innych wydawców). Już teraz natomiast nasuwa się pytanie: jaki będzie dalszy los tej gry?

Jeżeli popatrzymy na pozostałe planszówki wydane przez Games Workshop w ciągu ostatnich sześciu lat, sprawa wydaje się jasna, bowiem kolejne premiery przebiegały według podobnego schematu. Wypasiony produkt w limitowanym nakładzie, dużo zamieszania w jednym, albo dwóch WhiteDwarfach i tyle. Potem cisza jak makiem zasiał, zero szans na dodatki, albo jakieś publikacje czy to na stronie, czy na łamach któregoś z magazynów GW. Tak było w 3. edycją Space Hulka, Dreadfleet i Assassinorum: Execution Force. Za to nieco zaskakujący był powrót SpaceHulka w ubiegłym roku (4. edycja), bowiem nie dość że w WhiteDwarfie opublikowano materiały dodatkowe do gry, a nie tylko promocyjny materiał reklamowy (chyba pierwszy raz od kilkunastu lat), to jeszcze wyszły do gry trzy dodatki (w formie elektronicznej).

Czy Horus Heresy podzieli los poprzedniczek? Sprawa w moim odczuciu nie jest przesądzona. Z pewnością wiele będzie zależało od wyników sprzedaży, już na starcie jednak widać jakąś zmianę w polityce wydawniczej, bowiem Betrayal at Calth nie została wydana w limitowanym nakładzie tak, jak poprzedniczki. Jak się wyprzeda, powinny być dodruki. Może się okazać, że produkt ten pozostanie autonomiczną grą, a jednocześnie starterem dla tych, którzy pragną zbudować sobie armię 30k z oferty Forge World. Możliwe także, że figurki z czasów Herezji Horusa rozszerzą standardową ofertę GW. W tym przypadku potencjalni nabywcy znaleźliby się zarówno w gronie grających w bitewniaka, jak i fanów gry planszowej. Przypuśćmy, że w sprzedaży pojawia się pokaźna oferta nowych jednostek i dla każdej z nich pojawiają się reguły do zastosowania w Betrayal at Catlh. W moim odczuciu byłby to niegłupi pomysł, a sama planszówka miałaby szansę urosnąć do czegoś na miarę skalowalnego skirmisha. Czy tak będzie? Czas pokaże.

Już dzisiaj natomiast widać, że Betrayal at Calth ma potencjał do tego, by stać się prostym skirmishowym systemem dla osób, które cenią sobie zabawę na planszy zamiast makiet. Sam fakt, że w każdej misji można wystawić oddziały zebrane w bardzo różny sposób (całkiem spore pole manewru przy wyborze wariantów uzbrojenia poszczególnych modeli) prezentuje się bardzo obiecująco w kontekście odmienności rozgrywek i szeroko rozumianej regrywalności produktu.

Już przy pierwszych rozgrywkach Horus Heresy pojawia się myśl, że na tej mechanice skalowanie potyczek nie powinno stanowić większego problemu i całkiem nieźle by zadziałała większa batalia, gdyby złożyć zestaw z dwóch pudełek. I co? Zaglądam do najnowszego WhiteDwarfa, a tam okazuje się że obiecana dodatkowa misja do Betrayal at Catlh przeznaczona jest właśnie dla posiadaczy dwóch zestawów! Potyczka na dużej przestrzeni złożonej z ośmiu modułów planszy i oczywiście odpowiednio powiększone siły po obu stronach. Na chwilę obecną mam nadzieję, że Horus Heresy nie spodoba mi się aż tak mocno. Bo zakup drugiego zestawu będzie kusić.

W kontekście bitew na większej przestrzeni wraca jak bumerang to, o czym wspomniałem na początku, czyli kusząca perspektywa rozszerzenia repertuaru dostępnych w grze jednostek. Czas pokaże, czy wydawca wyjdzie takim pokusom naprzeciw, czy fani gry pozostaną skazani na ewentualne fanowskie reguły i scenariusze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *