W oczekiwaniu na Horus Heresy – rzut okiem na White Dwarfa #93

Od wielu lat nie jestem stałym czytelnikiem magazynu White Dwarf. Raz na jakiś czas, przy okazji głośnej premiery nowego tytułu zdarza mi się jednak to pismo nabyć. Tak było przy okazji 4. edycji SpaceHulka, gdy na łamach White Dwarfa opublikowano dodatkową misję, tak było przed premierą Age of Sigmar, gdy jako gratis dorzucono do numeru figurkę sigmarinsa, tak też jest w przypadku nadchodzącej premiery gry planszowej Horus Heresy.

O samej grze w ciągu ostatnich dni (a w zasadzie nawet tygodni) dość głośno huczy w internecie, jak to zwykle jest z planszówkami GW, które nie są wydawane często. Dość szybko się złamałem i nabyłem Horus Heresy w przedsprzedaży, więc by umilić sobie oczekiwanie na przesyłkę skusiłem się także na zakup 93. numeru WD (trzeba będzie kupić także numer kolejny, gdyż w nim znajdzie się zapowiadana, dodatkowa misja dla posiadaczy Horus Heresy).

White Dwarf od lat jest bardziej gazetką reklamową i przeglądem nowości od Games Workshop, niźli czymkolwiek z tego, czym był w zamierzchłych czasach (kiedy publikowano na jego łamach dodatkowe reguły, misje i kampanie do różnych gier tego wydawcy). Teraz jakiś konkret (w postaci np wspomnianej bonusowej misji) zdarza się bardzo okazjonalnie, przy okazji dużej premiery właśnie.

Zgodnie z oczekiwaniami, 93. numer niemalże w całości poświęcony jest nowej planszówce Horus Heresy: Betrayal at Calth. Przeczytamy więc co najmniej kilka akapitów o tym, jaka ta gra jest znakomita, oprócz tego obejrzymy mnóstwo zdjęć prezentujących komponenty zestawu. Oczywiście znaczna część zawartych w numerze informacji znana jest już z internetu, nie tylko z rozmaitych przecieków, ale i z oficjalnych zapowiedzi wydawcy.

Tak więc na wstępie zapoznajemy się z tym, co znajdziemy w solidnym pudle z grą: cztery dwustronne, tekturowe moduły z których zbudujemy planszę (układ zależny od scenariusza, których w instrukcji znajdziemy sześć), garść żetonów, talia kart, dwanaście specjalnych, wypasionych sześciościennych kostek no i oczywiście pokaźny zestaw plastikowych ramek, z których powycinamy i skleimy 38 figurek i zostanie nam jeszcze sporo bitsów.

Na kolejnych stronach, na licznych zdjęciach mamy bardzo dokładną prezentację zawartych w zestawie modeli i wariantów uzbrojenia jakie możemy użyć. Warto zwrócić tutaj uwagę na dwie rzeczy (a mówiąc ściślej dwa ukłony w stronę modelarzy grających w Warhammera 40k, które zmartwią część fanów gier planszowych):

po 1) Plastikowe ramki zawierają setki drobniutkich części do posklejania, co koneresów planszówek, traktujących sklejanie figurek jak zło konieczne może skutecznie od produktu odstraszyć. Zapomnijcie o dwu lub trzyczęściowych modelach ze SpaceHulka, które składa się bez kleju, zapomnijcie o uproszczonych wzorach ze starterów typu Island of Blood czy Dark Vengeance. Horus Heresy zawiera taką samą drobnicę jak typowe boxy z figurkami do Warhammera 40k, a co za tym idzie – wymaga więcej modelarskiej wprawy, ale także daje dużo większą swobodę w sposobie złożenia wybranych modeli. Dla jednych atut dla innych mankament. Mnie osobiście ciekawi jak różne warianty uzbrojenia przekładają się na reguły gry, bo przykładowo dużemu modelowi Contemptor Dreadnought (jest tylko jeden w zestawie), można dać w prawej łapie albo multi-melta, albo assault cannon. W bitewniaku to robi różnicę, pytanie jak będzie w planszówce.

po 2) Modele można wykorzystać poza grą, rozszerzając swoją armię Warhammera 40k, a w szczególności kolekcję z linii Horus Heresy od Forge World, jeżeli jesteśmy na tyle zamożni by takową posiadać. By było to bardziej użyteczne dla bitewniakowców, na plastikowych modelach nie znajdziemy oznaczeń jakiego nie bądź legionu. Ramki kosmicznych marines są dokładnie takie same dla obu stron konfliktu (gra opowiada o batalii Ultramarines przeciw Word Bearers), a więc jeżeli szczęśliwy nabywca dojdzie do wniosku że całą tą planszówkę ma głęboko w poważaniu, może sobie wszystko pomalować w barwy np Blood Angels i nie będzie przy tym zmuszony do konwersji, piłowania itd. Fanom bitewniaków daje to trochę swobody, za to osobom skupionym na planszówce może sprawić mały kłopot. Przed przystąpieniem do pierwszej rozgrywki trzeba bowiem jakoś rozróżnić marines poszczególnych stron: albo od razu wszystko malując, albo nakładając dołączone do zestawu kalkomanie, albo w jakiś inny sposób.

Co oprócz prezentacji zawartości pudełka znajdziemy w tym numerze White Dwarfa? Kilka stron poświęcono samej historii, o której opowiada gra, a więc Herezji Horusa i bezpośrednio związanej z samą grą Zdradzie na Calth. Dalej zaś, tradycyjnie trochę wskazówek odnośnie malowania poszczególnych figurek, które znajdziemy w grze.

Ostatnie strony numeru to dość obszerna prezentacja przebiegu rozgrywki, na przykładzie pierwszego scenariusza: The Wrath of Veridia. Więcej tu przykładów obrazkowych niż wyczerpujących opisów, ale można sobie jako tako wyrobić obraz przebiegu rozgrywki. Zobaczymy jak będzie, na chwilą obecną wygląda mi to dość obiecująco, mimo iż bez silenia się na jakiekolwike nowatorstwo. Aktywacje modeli, konsolidacje oddziałów, taktyczna rozgrywka na siatce heksagonalnych pól, gdzie wykorzystuje się osłony i rozważnie reaguje na poczynania przeciwnika. Jak na planszówkę GW przystało, akcjom towarzyszy sporo turlania kostkami. W tym przypadku są to „szóstki” stworzone specjalnie na potrzeby tej gry, zawierające na ściankach symbole trafienia, trafienia krytycznego, obrony i jedną ściankę pustą. Całość uzupełniają karty (każda frakcja ma swoją talię), na których znajdziemy nie tylko statystyki jednostek (cztery cechy wyrażone liczbowo + jedna lub więcej zdolności specjalnych), ale także karty dowodzenia, które co turę dociąga się celem późniejszego zagranprzypinkaUMia w najbardziej dogodnym momencie.

Tyle w telegraficznym skrócie. Czy będzie to hicior na miarę SpaceHulka? Cóż, takiemu klasykowi trudno dorównać, ale z całą pewnością Horus Heresy: Betrayal at Calth wydaje się być o wiele ciekawszym tytułem, niż Assassinorum: Execution Force, a to z powodów co najmniej kilku: bogatsza i bardziej interesująca zawartość pudełka, modularna plansza, rozgrywka w oparciu o różnorodne scenariusze, a także (w moim osobistym odczuciu) ciekawsza sama warstwa fabularna. W najbliższy poniedziałek, a więc za parę dni powinienem odebrać przesyłkę z grą, wtedy będzie można powiedzieć na jej temat coś więcej.

ajj.. bym zapomniał. Do numeru dołączony jest genialny gratis: metalowa przypinka w kształcie marinsa z czasów Herezji Horusa. Powiem szczerze, że wolałem balonik Sigmara dodany do Age of Sigmar, bo mogłem go dać synom do zabawy. Taka przypinka do zabawy dzieciakom za bardzo się nie nadaje, a sam nie bardzo wiem gdzie miałbym to sobie za przeproszeniem wpiąć. Jeżeli więc ktoś z Was marzy o takim gadżecie, może spróbować mnie przekonać do przekazania w prezencie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *