Tegoroczna aktywność wydawnictwa Games Workshop na polu gier planszowych i prostych systemów skirmishowych przerosła oczekiwania. Obok powrotu klasycznych tytułów sprzed lat, pojawiają się zupełnie nowe projekty, których akcja toczy się w uniwersum Warhmammera 40k, bądź Age of Sigmar. Oczywiście, każdy taki tytuł, oprócz tego że jest autonomiczną grą, stanowi pewną formę wprowadzenia do pełnowymiarowych bitewniaków spod szyldu GW. W każdym przypadku bowiem, obok wprowadzenia w świat gry, dostajemy garść modeli na początek, gdybyśmy pokusili się o zbudowanie własnej armii.
W ubiegłym miesiącu miała miejsce premiera Stormcloud Attack – prostego systemu do toczenia potyczek rozmaitymi latającymi maszynami ze świata Warhammera 40k. Do sprzedaży trafiły trzy niezależne zestawy, z których w każdym znalazły się dwa duże modele latających maszyn z bitewniaka. Te same modele kupione osobno wychodzą trochę drożej, a tutaj obok plastikowych ramek mamy w zestawie garść kostek oraz liczącą osiemdziesiąt stron instrukcję. Zależnie od wybranego zestawu, dostajemy w pudełku do sklejenia po dwie maszyny wywodzące się z innych armii Warhammera 40k. Mamy zebrane w pary latające zabawki: Necronów i Tau, Kosmicznych Marines i Kosmicznych Marines Chaosu oraz Kosmicznych Orków i Eldarów.
Temat walk powietrznych maszyn jest oczywiście niezmiennie modny i nośny. W chwili gdy pojawiły się pierwsze zapowiedzi Stormcloud Attack natychmiast nasunęły mi się dwie myśli i dwa skojarzenia. Pierwsze, pozytywne to oczywiście wydawany przez FFG X-Wing, który ostatnimi laty ostro zamieszał na bitewniakowym rynku i jest obecnie bardzo popularną grą (recenzowałem X-Winga niedługo po polskiej premierze, na łamach 63. numeru Rebel Timesa). Od razu więc przychodzi na myśl przypuszczenie, czy przypadkiem GW za sprawą Stormcloud Attack nie usiłuje stworzyć dla hitu FFG pewnej alternatywy w świecie Warhammera 40k? Drugie skojarzenie było bardziej niepokojące, bowiem produkt przywodzi na myśl także Imperial Knights: Renegade, która co by nie mówić jest przede wszystkim zestawem dużych, drogich, efektownych modeli, zaś banalnie proste reguły stanowią tu jedynie skromny dodatek. Szybko okazało się, że Stormcloud Attack za alternatywę dla X-Winga uznać będzie trudno (z wielu przyczyn, o których za chwilę), a jednocześnie porównania do prościutkiego Imperial Knights: Renegade są dla przedmiotu niniejszej recenzji zdecydowanie krzywdzące. Co zatem oferuje ta gra i czy warto poświęcić jej uwagę?
Jak już wspomniałem, zabawę z Stormcloud Attack możemy zacząć nabywając jeden z trzech zestawów, z których każdy zawiera dwa duże modele. Z żalem musiałem tu przyjąć, że zestawiając w pary maszyny różnych armii Warhammera 40k nie powstał taki zestaw, jaki by mi się najbardziej marzył. Myśląc od dogfightach w tym uniwersum najchętniej bym stoczył bój orkowych Blastajetów przeciw czemuś z bogatego repertuaru latawców Kosmicznych Marines. Nic nie stoi na przeszkodzie by właśnie takie batalie w tej grze toczyć, niemniej startery zawierają nieco inne propozycje. W tym miejscu warto zaznaczyć, że do zabawy w Stormcloud Attack wcale nie musimy któregokolwiek ze wspomnianych starterów nabywać. Jeżeli gramy w czterdziestkę i mamy już w kolekcji dwie lub więcej latających maszyn, dużo tańszą alternatywą będzie zakup aplikacji Stormcloud Attack: My Pilot na smartfona / tablet (koszt rzędu trzydziestu złotych), która oferuje nam kompletne reguły, rozszerzony zestaw misji, charakterystyki dużego repertuaru maszyn poszczególnych armii i parę innych gadżetów (ogólnie, w temacie samej mechaniki gry i statystyk, apka zawiera znacznie więcej informacji niż podręcznik dołączony do wybranego startera). Niniejsza recenzja powstała po ograniu Stormcloud Attack w oparciu o starter Faith & Heresy oraz kilka dodatkowych modeli z bitewniaka i wspomnianą aplikację.
Pudełko ze starterem jest dość delikatne i podatne na uszkodzenia. Nie jest zrobione z tak pancernej tektury jak te od planszówek GW, tylko z grubego kartonu jak w starterach do bitewniaka pokroju Dark Vengeance. Oczywiście po sklejeniu tak dużych modeli jak Heldrake, czy nawet Stormtalon Gunship, nie ma najmniejszych szans by którykolwiek z nich się w tym pudełku zmieścił.
Stormcloud Attack to zdecydowanie produkt dla ludzi, którzy pasję gracza łączą z modelarskim hobby. Między innymi z tego powodu, gra nie będzie alternatywą dla X-Winga, w którym sprzedawane są gotowe do gry, sklejone i pomalowane stateczki. SA zawiera modele żywcem wzięte z bitewnej czterdziestki: każdy do sklejenia na kilka sposobów z kilkudziesięciu (albo i ponad setki) plastikowych elementów i do samodzielnego pomalowania. Wymaga to oczywiście pracy oraz odczuwalnych dla portfela wydatków. W zamiast otrzymujemy ogromne (zwykle kilkanaście do ponad dwudziestu centymetrów) i fantastycznie prezentujące się modele, powalające bogactwem detali – dla kolekcjonerów zafascynowanych mrocznym uniwersum WH40k prawdziwa gratka. A co znajdziemy w pudełku oprócz plastikowych elementów do posklejania? W sumie niewiele: arkusze kalkomanii, garść kostek, karty pomocy i wspomniana, dość obszerna, bo licząca osiemdziesiąt stron instrukcja. O ile przy jakości wykonania figurek absolutnie nie ma się do czego przyczepić, o tyle z resztą komponentów już nie jest tak różowo. Jakość wydania instrukcji jest jak najbardziej w porządku (pełny kolor, kreda), ale już wspomniana karta pomocy to dość kiepski żart. Po pierwsze: nie zawiera wszystkich użytecznych informacji, jakie można by na nią nanieść, po drugie zamiast z jakiejś sztywniejszej tektury, zrobiono ją z cieniutkiego papieru, a po trzecie do komfortowej rozgrywki przydałyby się dwie takie karty, a nie jedna. Jednak najważniejszym mankamentem produktu jest brak gotowych do gry kart dla zawartych w zestawie maszyn. Karty charakterystyk zawarto wewnątrz instrukcji i aż się prosiło zrobić ich gotowe kopie na osobnych, trwałych arkuszach. Tymczasem skazani jesteśmy na wykonanie kopii we własnym zakresie, bądź grania z użyciem wspomnianej aplikacji, która pozwala rejestrować stan maszyny i charakterystyki naszych pilotów (o tym wszystkim szerzej powiem za chwilę).
Rozgrywkę Stormcloud Attack toczy się w oparciu o wybrany scenariusz. Wybór jest tutaj całkiem spory, w podręczniku znadziemy sześć scenariuszy do pojedynku dwóch maszyn (Duel) oraz sześć do batalii z udziałem większej liczby jednostek po każdej ze stron (Dogfight). Do tego, każdy z trzech starterów zawiera jeszcze po cztery misje dedykowane pojazdom w danym starterze zawartym (aplikacja My Pilot zawiera wszystkie scenariusze: 6x Duel, 6x Dogfight oraz dwanaście dedykowanych ze starterów). Jest więc w czym wybierać. Każdy scenariusz określa strefy początkowego rozmieszczenia modeli oraz warunki zwycięstwa każdej ze stron.
Liczący osiemdziesiąt stron podręcznik może sugerować, że zasady gry będą skomplikowane. Same reguły zmieszczono tu jednak na kilkunastu stronach, kolejnych kilkanaście to wspomniane scenariusze, reguły kampanii i karty z charakterystykami jednostek. Resztę podręcznika stanowią całostronicowe ilustracje, wprowadzenie w świat gry, opisy maszyn i masa schematów kolorystycznych, którymi możemy się posiłkować przy malowaniu zawartych w zestawie jednostek.
Reguły Stormcloud Attack są łatwe do opanowania, a przy tym ciekawe i sprawnie działające. Mechanika nie wymaga obstawiania modeli masą kart, żetonów i znaczników. Całą charakterystykę modelu mamy na jednej karcie jednostki, zaś jego aktualny stan określony jest za pomocą trzech sześciościennych kostek umieszczonych przy podstawce. Kość niebieska umieszczona z przodu przedstawia aktualną moc silników, kość biała liczbę punktów uszkodzeń, czarna zaś rodzaj efektów trafienia krytycznego z jakimi model aktualnie się zmaga (o ile takie trafienie otrzymał). Podczas rozgrywki używa się calowej miarki (nie ma w zestawie), ale tylko do szacowania zasięgu broni (do wykonywania ruchów miarka nie jest potrzebna, gdyż jednostkę ruchu stanowi długość podstawki).
Wspomniana, wskazywana przez niebieską kostkę moc silników stanowi kluczowy element mechaniki gry. Każda jednostka ma określoną wartość maksymalną mocy silników (nie jest możliwe przekroczenie tej wartości). Podczas gry możemy zwiększać i zmniejszać moc naszej maszyny, ale wymaga to zdania odpowiedniego testu przez pilota (zależnie od maszyny, trudność testu przy przyspieszaniu i hamowaniu może być różna, zaś sam test to pojedynczy rzut sześciościenną kostką). Większa moc maszyny to większa mobilność i liczba rozmaitych manewrów jakie możemy wykonać w określonym czasie. Jednak coś za coś: gdy moc silników jest na niższym poziomie, wykonanie bardziej skomplikowanych manewrów jest łatwiejsze, a co za tym idzie: mniejsze ryzyko uszkodzeń. Repertuar dostępnych manewrów uzależniony jest od maszyny: każda jednostka ma na swojej karcie tabelkę z wypisanymi dostępnymi manewrami oraz trudnością ich wykonania zależnie od mocy silników. Każdy manewr z kolei stanowi sekwencję maksymalnie czterech ruchów (do przodu, na ukos i obroty o 45 stopni), z których każdy jest obligatoryjny. W efekcie np. Stormraven Gunship może wykonać obrót o 45 stopni z ruchem o dwie długości podstawki lub podobny ruch z obrotem o 90 stopni. Ten drugi manewr jest oczywiście dla pilota znacznie trudniejszy.
Rozmaite sytuacje podczas rozgrywki mogą sprowadzić moc naszych silników do poziomu minimalnego (jedynka), a to oznacza kłopoty. W takiej sytuacji nasz pilot traci kontrolę nad maszyną, zaczyna ona wykonywać niekontrolowane obroty i lada moment może z głośnym hukiem spotkać się z glebą. Warto tu zaznaczyć, że w Stormcloud Attack nie walczymy w kosmicznych przestworzach, tylko właśnie nad powierzchnią planety i niejednokrotnie doświadczymy działania grawitacji i twardego gruntu, gdy stracimy kontrolę nad naszym pojazdem. Poza tym w niektórych scenariuszach przyjdzie nam atakować cele naziemne, zaś reguły opcjonalne pozwalają ustawić na stole elementy makiet, jeśli zechcemy przyjąć że toczymy walkę na małych wysokościach i wprowadzić dla naszych pilotów dodatkowe przeszkody.
Oprócz wspomnianych już elementów, na karcie charakterystyk znajdziemy także tabelę uzbrojenia oraz trzy parametry związane z trudnością zestrzelenia naszej maszyny. Są to Toughness (wytrzymałość pancerza, określająca liczbę punktów obrażeń wymaganą do zadania uszkodzeń), Structure (liczbę uszkodzeń wymaganą do zniszczenia jednostki) oraz Damage Control (skuteczność zawartych w maszynie systemów dokonujących autonaprawy). Tabela uzbrojenia określa zasięg i pole rażenia poszczególnych rodzajów broni, liczbę kości i wymagany wynik na nich do uzyskania trafienia oraz liczbę zadawanych obrażeń (i rzadziej używany: modyfikator przy atakowaniu celów naziemnych).
Rozgrywka Stormcloud Attack podzielona jest na rundy, zaś każda runda składa się z trzech tzw impulsów. O kolejności działań decyduje aktualne ustawienie mocy silników (przy remisach rozstrzyga rzut kostkami). W każdym impulsie najpierw wykonujemy wybrane manewry, potem strzelamy, następnie rywal (o ile ma taką możliwość) odpowiada ogniem, na koniec zaś możemy spróbować zmienić moc naszych silników. Po trzech impulsach następuje kontrola uszkodzeń (rzuty kostką rozstrzygające, czy systemy autonaprawy poszczególnych maszyn zdołały coś wskórać), po czym zaczynamy kolejną rundę.
Jak łatwo wywnioskować z charakterystyk broni i pojazdów: celne strzały zadają punkty obrażeń, zaś te po przekroczeniu progu wytrzymałości celu, powodują uszkodzenia. Nierzadko towarzyszą im także efekty trafień krytycznych, które zaznacza się, umieszczając przy podstawce modelu wspominaną już, czarną kostkę. Trafienia krytyczne owocują dodatkowymi uszkodzeniami, bądź utrudniają wykonywanie różnego typu testów (np rzutów na trafienie przy strzelaniu). Przy pierwszych rozgrywkach, stosując porównania do dużo bardziej złożonego Battletecha pomyślałem sobie: kurczę, twórcy mogli się trochę bardziej postarać i zrobić unikalną tabelkę trafień krytycznych dla każdej maszyny. Tutaj nieważne czym latasz: na szóstce maszyna się pali, na piątce pilot jest ranny, na czwórce uszkodzony silnik i tak dalej. Z czasem, zwłaszcza przy rozgrywkach większą liczbą modeli przekonałem się jednak, że to ujednolicenie krytyków nie było złym pomysłem. Przede wszystkim daje klarowny obraz sytuacji na stole: trzy różnokolorowe kostki przy każdej z podstawek w sposób jednoznaczny określają stan maszyny, nie trzeba wertować kart, by przypomnieć sobie co oznacza „czwórka” w przypadku tego modelu, a co „dwójka” w przypadku tamtego. Warto dodać, że w danym momencie pojazd może mieć tylko jeden efekt trafień krytycznych (nowy krytyk może ewentualnie zastąpić dotychczasowy).
Mechanika Stormcloud Attack działa naprawdę nieźle, jest przemyślana, niebanalna, ale łatwa do opanowania, a przy tym daje niemało okazji do pokombinowania podczas potyczek. Maszyny są fajnie zróżnicowane, zaś repertuar dostępnych w aplikacji charakterystyk w pełni satysfakcjonujący. Bardzo spodobała mi się sprowadzona do minimum liczba dodatkowych oznaczeń i służących temu komponentów: jak już wspominałem nie operujemy tu żadnymi dodatkowymi kartami i znacznikami, nie musimy modeli obstawiać rozmaitymi żetonami by oznaczyć ich stan. Jedna karta jednostki i trzy zwykłe kostki ustawione przy podstawce świetnie rozwiązują temat. Nie da się ukryć, że gra nie jest w stanie w pełni rozwinąć skrzydeł przy pojedynku dwóch pojazdów. Na pewno nie jest tak słabo jak ze starterami do X-Winga lub Armady (gdzie zawartość startera pozwala w zasadzie tylko zaznajomić się z regułami, a nie cieszyć pełnowymiarową rozgrywką), niemniej w Stormcloud Attack scenariusze z udziałem dwóch lub trzech modeli na stronę dają nieporównywalnie większą satysfakcję niźli pojedynki jeden na jeden. Dość istotnym mankamentem gry jest brak jakichkolwiek reguł balansujących rozgrywkę. Możliwości poszczególnych maszyn niekiedy zauważalnie się od siebie różnią, a nie ma tu żadnego systemu handicapów ani wartości punktowych jednostek. Przy kampanii, o której wspomnę w kolejnym akapicie te braki odczuwalne są jeszcze bardziej. W kontekście ewentualnych zmagań turniejowych Stormcloud Attack wymaga rozbudowy i uzupełnień.
Podobnie jak w starych hitach GW, tak i w Stormcloud Attack wisienkę na torcie stanowią kampanie, czyli reguły dzięki którym ci sami piloci biorą udział w kolejnych rozgrywkach, gromadzą doświadczenie i rozwijają się. Zależnie od tego, jaką posiadamy kolekcję modeli, możemy stworzyć Samotnego Wilka (jedna maszyna i jeden pilot biorący udział w kolejnych potyczkach) lub Eksadrę (grupa pilotów i ich maszyn, działających w kolejnych misjach wspólnie). Reguły kampanii są dość proste, ale działają bardzo fajnie. Po każdej rozgrywce dla pilotów, których maszyny zostały zestrzelone rzuty kostką rozstrzygają czy zdołali przeżyć, a jeśli tak to czy wyszli z tego bez szwanku, czy też będą potrzebowali czasu by wrócić do pełni zdrowia. Wraz z rozegranymi misjami piloci otrzymują punkty umiejętności, które czynią ich bardziej skutecznymi podczas potyczek (w kolejnych misjach takie punkty można wydawać na przerzuty na kostkach i bonusowe akcje). Liczba posiadanych punktów umiejętności uzależniona jest od liczby misji, w których pilot brał udział (niezależnie od ich wyniku). Inaczej jest ze zdolnościami (Ace Abilities), które piloci zyskują gdy łączna liczba zestrzeleń wrogich jednostek przekracza kolejne wartości. Nabyte zdolności losuje się wykonując rzut kostkami i odczytując wynik z odpowiedniej tabeli. Mamy tutaj piętnaście różnych zdolności ogólnodostępnych oraz dwie zdolności frakcyjne. Dzięki temu np pilot Krwawych Aniołów może posiąść zdolności niedostępne Necronom, Eldarom tudzież Gwardii Imperialnej. Pewnie byłoby ciekawiej gdyby więcej było zdolności frakcyjnych, a mniej ogólnodostępnych, ale dobre i to.
Reguły Stormcloud Attack bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły, biorąc pod uwagę wspomniane na samym początku obawy o to, czy nie będzie to trywialna gierka jako skromny dodatek do kosztownych figurek. Potyczki są dynamiczne, ciekawe, repertuar misji całkiem spory podobnie jak liczba dostępnych modeli, zaś reguły kampanii stanowią bardzo sympatyczne dopełnienie całości. Doskwiera trochę wspominany już brak reguł balansujących potyczki. Mimo wielu atutów, obawiam się jednak, że Stormcloud Attack skazana jest na niewielką popularność, a na pewno nie będzie w stanie zagrozić takiemu X-Wingowi, który niezmiennie gromadzi tłumy uczestników na turniejach. Pomijając już nawet kwestię popularności uniwersum Gwiezdnych Wojen (którą podkręcą premiery kolejnych filmów w najbliższych latach), Stormcloud Attack w swej naturze jest adresowany do węższego grona odbiorców (duże, dość skomplikowane modele do samodzielnego sklejenia i pomalowania). Teoretycznie grę pogrąża dodatkowo bariera cenowa, bowiem takie modele oczywiście muszą kosztować, ale tutaj akurat o wysokość łącznych kosztów w konfrontacji z X-Wingiem i Armadą można się spierać, bowiem posiadając trzy lub cztery modele (na stronę) w Stormcloud Attack możemy się już bawić na całego bez dodatkowych zakupów.
Stormcloud Attack jednak dużej popularności nie zyska, gdyż do tego potrzebne by były kolejne kroki ze strony wydawcy (których się nie spodziewam, aczkolwiek mogę się mylić). Dodatkowe reguły opcjonalne, nowe misje, wsparcie dla systemu przy premierach nowych modeli dla Warhammera 40k, rozbudowanie mechaniki by dostosować grę do sceny turniejowej i wsparcie tejże sceny etc. Tego nie ma i nie będzie, dlatego też jeżeli rozważasz zakup Stormcloud Attack, miej na uwadze, że prawdopodobnie nie znajdziesz tłumu kompanów do gry w swoim najbliższym otoczeniu. Jeżeli to ostatnie nie stanowi dla Ciebie problemu, a aspekt modelarski uważasz za dodatkową atrakcję, a nie zło konieczne, to uważam że warto tej grze dać szansę.
FAJNIE, ŻE:
- rozgrywkę toczy się pięknymi modelami
- reguły są łatwe i elastyczne, ale niebanalne, a rozgrywka ciekawa
- dostajemy tryb kampanii, w którym nasi piloci rozwijają się
- w podręcznikach zawarto obszerne materiały źródłowe
- w zestawie zawarto spory repertuar odmiennych misji
NIEFAJNIE, ŻE:
- zabrakło jakichkolwiek reguł szacujących i balansujących siły po obu stronach
- gra jest droga i prawdopodobnie skazana na niewielką popularność
- brakuje gotowych kart jednostek w starterach
- karta pomocy jest kiepsko wykonana
KUP, JEŚLI:
- lubisz uniwersum Warhammera 40k i kręci Cię temat walk w przestworzach
- obok samej rozgrywki cenisz sobie aspekt kolekcjonerki i modelarski hobby
NIE KUPUJ, JEŚLI:
- nie kręci Cię modelarstwo, tu każdy model trzeba skleić z blisko setki elementów
- planujesz jednorazowy wydatek: dwa modele to za mało by w pełni cieszyć się tą grą
Wydawca: Games Workshop
2+ graczy 14+
Rok wydania: 2016
Cena w chwili premiery: ok. 230-280 PLN za zestaw, ok. 30 PLN za aplikację
Zależność językowa: podczas rozgrywki wymagane są co najwyżej podstawy angielskiego, by zrozumieć niewielką ilość tekstu na kartach pojazdów. Przynajmniej jeden z graczy powinien znać angielski by przeczytać reguły rozgrywanego scenariusza.
Zobacz w sklepie:
Zobacz także:
- Assassinorum: Execution Force – recenzja
- Warhammer Quest: The Adventure Card Game – recenzja
- Claustrophobia: Furor Sanguinis – recenzja
Ilustracja do tekstu pochodzi z gry Stormcloud Attack – (C) Games Workshop