Niniejszy tekst po raz pierwszy opublikowałem na blogu ajfel.polter.pl, na początku 2009 roku. Opisany tu został efekt moich prac na przełomie 2008-2009 roku. Nikt w owym okresie nie miał pewności (mimo od dawna krążących plotek), że jesienią 2009 roku, po wielu latach pojawi się nowa edycja Space Hulka (gdybym taką wiedzę posiadał, prawdodopodobnie nie zadawałbym sobie trudu tworzenia domowej wersji gry). Niemniej, do czasu premiery 3. edycji egzemplarz ten doskonale się sprawdził w wielu rozgrywkach.
Ostatnio, po wielu miesiącach planowania i kilku kolejnych miesiącach zabawy – w końcu ukończyłem „homemade” wersję mojej ulubionej gry planszowej – Space Hulk. Jak to wyszło, można zobaczyć na kilku dołączonych do tego tekstu zdjęciach.
Przebój sprzed lat
Gra planszowa Space Hulk powstała dokładnie 20 lat temu. Wydana przez Games Workshop, jedna z najbardziej udanych planszówek tego wydawnictwa, do dziś ma wielu fanów na całym świecie. Dla niewtajemniczonych: Space Hulk jest fantastyczną planszówką dla dwóch osób,
której akcja osadzona jest na pokładzie tytułowego, kosmicznego wraku, gdzieś w uniwersum Warhammera 40k. Jeden z graczy kontroluje odzianych w pancerze Terminatorów, Kosmicznych Marines, drugi natomiast niezliczonymi zastępami zwinnych, śmiertelnie niebezpiecznych Genokradów. Cechą charakterystyczną gry jest modularna plansza, przybierająca różne kształty zależnie od wybranej misji. W nowszych produktów podobnie pod tym względem prezentują się produkty FFG: Doom Boardgame oraz Descent: Journeys in the Dark.
Zależnie od wybranej misji, Marines mają różne zadania: zniszczenie określonej lokacji, ewakuacja, bądź gdy sytuacja jest wyjątkowo dramatyczna: zniszczenie tak wielu Genokradów, jak to tylko możliwe.
Skoro już porównałem Space Hulka do Doom Boardgame – z całą sympatią do produktów FFG, moim zdaniem ich produkt nie jest w stanie konkurować z przebojem GW pod względem pomysłu, klimatu i emocji towarzyszących rozgrywce. Mimo iż Doom to gra bardziej nowoczesna, nie dorasta do pięt genialnemu w swej prostocie Space Hulkowi. Descent – gra, którą bardzo lubię to z kolei trochę inna bajka, gra ogromna, wykonana z wielkim rozmachem no i w zupełnie innej konwencji. Porównywać się tego za bardzo nie da.. to trochę jakby filmowego „Władcę Pierścieni” chcieć porównać do „Obcego”.
Na czym polega wielkość Space Hulka? Gra ma bardzo proste zasady i ogromną grywalność, jedyny w swoim rodzaju klimat. Rozgrywka jest bardzo dynamiczna, żeby zagrać nie trzeba zarywać nocki, a na jednym spotkaniu z powodzeniem można rozegrać kilka misji. Jak to zwykle w systemach bitewnych bywa (bo SH często mianem specyficznego systemu bitewnego / skirmishowego jest określany), sporo się tu turla. Rola losowego czynnika jest odczuwalna, aczkolwiek gra jest mocno taktyczna i podczas rozgrywki kombinowania nie brakuje.
Jeżeli nie znasz SH, a gra Cię zainteresowała – odsyłam do serwisu boardgamegeek.com – można tam pobrać i poczytać zasady.
Nie lubię powoływania się na ranking BGG w dyskusjach o jakości gry. Tym razem jednak zgrzeszę i wspomnę na marginesie, że aktualnie Space Hulk w rankingu BGG zajmuje 73 lokatę. Jak na tytuł dwudziestoletni, dawno nie wznawiany, który jest do kupienia w zasadzie wyłącznie na eBayu, pozycja świetna (pierwsza setka rankingu zdominowana jest przez stosunkowo młode gry).
Edycje i dodatki
Do pierwszej edycji SH wyszły dodatki Deathwing oraz Genestealer i podręcznik Campaigns. Swego czasu na łamach White Dwarfa publikowano drobne rozszerzenia i nowe misje. Dodatki wprowadzały masę nowych rzeczy – nie wszystkie pomysły były trafione. Mówiąc szczerze nie chce mi się teraz na ten temat rozwodzić. Może kiedyś dodatkom do SH poświęcę osobną notkę. Pierwsza edycja Space Hulka wydana była także w Polsce (przez wydawnictwo ISA), niestety nie doczekaliśmy się polskiego wydania dodatków.
Space Hulk doczekał się też drugiej edycji. Wszystkie elementy wykonano w nowej, o wiele przyjemniejszej dla oka szacie graficznej. Również figurki były ładniejsze. Oprócz sześciu znanych z I edycji misji, znalazło się tutaj dwanaście nowych. Poza tym (niestety) lekko zmodyfikowano część zasad. Napisałem „niestety” gdyż fani na rozmaitych forach dość jednogłośnie twierdzą, że pierwotna wersja zasad działa lepiej. Osobiście podpisuję się pod tą opinią. Zmiany w zasadach II edycji są w większości chybione, na szczęście to zmiany nieznaczne.
Od pewnego czasu, coraz częściej słyszy się plotki o szykowanej trzeciej edycji SH. W ciągu ostatnich miesięcy powtarzały się opinie, że gra wydana zostanie jesienią tego roku. Games Workshop jak dotąd nic oficjalnie na ten temat nie oświadczyli.
Tak sobie myślę, że gdyby obok Talismana, Fantasy Flight Games mieli także licencję na wydanie nowej edycji Space Hulka – trafiłaby ona na rynek już po roku: porządnie wydana, z szybką zapowiedzią dodatków. No ale jest jak jest. Uznałem, że nie będę czekać i zrobię sobie Space Hulka własnymi siłami!
Zrób sobie Space Hulka!
Dzisiaj skończyłem. Zajęło mi to parę miesięcy żmudnego tworzenia nowych elementów w wolnych chwilach. Niżej napiszę o założeniach,
technikaliach i poniesionych kosztach.
Po pierwsze: od razu wiedziałem że będzie z tym kupa roboty. Uznałem więc, że skoro już się za to biorę, to mój Space Hulk musi wyglądać lepiej niż oryginał. Udało się.
Po drugie: nie mam modelarskiego zacięcia. Widziałem zdjęcia jakie ludzie cuda tworzą, budując spacehulkowe makiety 3D, które zajmują pół pokoju. Nawet nie próbowałem brać się za coś takiego. Postanowiłem zrobić ładnie wyglądającego Space Hulka, który po złożeniu mieści się w rozsądnych rozmiarów pudełku. I to też się udało.
Do zestawu potrzeba dziesięć figurek Terminatorów oraz dwadzieścia Genokradów. Zależnie od wersji / edycji można znaleźć modele w różnych cenach i różnej jakości. Jak ktoś nie jest szczególnie drobiazgowy, można kombinować zamienniki. Ja akurat w tym temacie nie szukałem oszczędności i zaopatrzyłem się z przepiękne figurki z bieżącej edycji bitewnego Warhammera 40k. Są sto razy ładniejsze od tych, które były w jakiej nie bądź edycji Space Hulka, ale niestety kosztują swoje. Poza tym „nowi” Terminatorzy, to figurki na podstawkach 40mm i tutaj robi się mały kłopot. Taka ekipa Terminatorów nie mieści się na oryginalnej planszy. Najprostszym wyjściem jest przenieść ich na zwykłe, mniejsze podstawki. Wyjściem bardziej efektownym jest wykonanie całej gry w nowej skali – i tak właśnie uczyniłem. Tak więc w moim Space Hulku pola planszy mają szerokość 40mm, a minimalna przestrzeń do rozgrywki to blat o wymiarach 150x150cm. Zapewniam, że takiej skali gra się o wiele przyjemniej!
Tyle o figurkach – te trzeba tylko nabyć i skleić. Więcej roboty, za to mniej kosztów jest z pozostałymi elementami. Elementy planszy, czyli „podłogi” to było zadanie najbardziej czasochłonne. Wydrukowałem je na zwykłym papierze, na najzwyklejszej atramentowej drukarce. Na wierzch poszła samoprzylepna folia, dzięki której wydruk jest porządnie chroniony, całość ładnie lśni. Papier fotograficzny na nic by się tu nie zdał. Oczywiście, jak się na kartkę z wydrukiem naklei folię, to całość pięknie się zwija. Trzeba to usztywnić i to porządnie. Żaden karton, czy badziewna tekturka! Ja akurat przypadkowo miałem trochę niepotrzebnych segregatorów. Tektura, z której są wykonane ma chyba ze 3mm. Wystarczy taki przykryty folią wydruk na nie nakleić i wyciąć. Tutaj dwie uwagi: odradzam zabawę z jakim nie bądź klejem. Można drukować na papierze samoprzylepnym, można też (taniej) użyć taśmy dwustronnie klejącej. Skorzystałem z tej drugiej opcji i ją polecam. Druga uwaga: przy pancernej tekturze z jakiej wykonany jest segregator nawet nie ma co próbować używać nożyczek. Można w ten sposób tylko zniszczyć swoją dotychczasową robotę. Linijka, ostry nożyk… i dużo cierpliwości. W efekcie powstają grube, super wytrzymałe elementy planszy – twardsze niż te z gier Fantasy Flight Games, a tu już o czymś świadczy. Acha… jakby ktoś pytał, to zniszczyłem kilkanaście lakierowanych segregatorów 😉
Niestety, ilość komponentów na które składa się Space Hulk jest spora: jeżeli chodzi o segmenty planszy, to wyprodukowałem w ten sposób około 50 elementów o wymiarach od 4x8cm do 18x20cm. Do tego wykonane tą samą techniką 21 żetonów blipów (4cm szerokości) oraz 20 drzwi (+4x Bulkheads) (trochę większe od blipów). Blipy i drzwi to bardziej żmudne zajęcie, gdyż trzeba precyzyjnie nakleić nadruk z dwóch stron. Do drzwi potrzebne są też plastikowe podstawki (ja wziąłem z Rebela po 50gr za sztukę). Oprócz tego, tą samą techniką musiałem zrobić kilkadziesiąt innych znaczników: żetony jam/overwatch, command points, flame markers i tak dalej. Kilkanaście segregatorów, 3 lub cztery wielkie arkusze folii samoprzylepnej i dwie duże rolki taśmy dwustronnie klejącej.
Jeżeli chodzi o grafiki: skorzystałem ze skanów elementów z drugiej edycji Space Hulka, tyle że przeskalowałem je do czterocentymetrowych pól. Grafiki te można znaleźć na boardgamegeeku i w innych serwisach. Jeśli dobrze pamiętam, Games Workshop u siebie też je kiedyś udostępnili. Grafikę drzwi w ostatniej chwili użyłem inną, nie pochodzącą z oryginalnego Space Hulka, tylko z Dooma. Wydały mi się ładniejsze od oryginalnych. Jak pisałem wcześniej – zmiany zasad drugiej edycji nie są zbyt fajne, dlatego postanowiłem zrobić Space Hulka w drugoedycyjnej grafice, ale grać na pierwotnych zasadach. Wymusiło to trochę modyfikacji: inny zestaw blipów, inne znaczniki flamera, dorobienie żetonów command points itd. Ze zmian zasad drugiej edycji zachowałem tylko to, że sierżanci mają w łapie power swordy. Dzięki temu bardziej wyróżniają się od pozostałych Termosów (parowanie power swordem wymusza przerzucenie najlepszej kości Genokrada – całkiem potężna rzecz).
Efekt końcowy można zobaczyć na zdjęciach. Na koniec dodam, że takiego zadania powinni podejmować się tylko zagorzali fani gry. Oprócz tego, że zajęło mi to sporo czasu, były też wydatki porównywalne z wartością kilku dobrych gier. Największe koszty to oczywiście figurki – jeden Terminator Squad to 130zł (potrzebne są dwa), 8 Genokradów to 80zł (do gry potrzeba 20 sztuk) – mamy więc tu wydatek prawie 500zł. Sporo? Pewnie, że sporo. Ale warto było.
Niebawem urządzę oficjalne, zakrapiane rozdziewiczenie gry. Zagramy kilka misji – wtedy dorzucę więcej zdjęć.
Zobacz także:
- Assassinorum: Execution Force – recenzja
- Warhammer Quest: The Adventure Card Game – recenzja
- Claustrophobia: Furor Sanguinis – recenzja
Ilustracja do tekstu pochodzi z pudełka pierwszej edycji gry Space Hulk (C) Games Workshop