To, co jeszcze kilka miesięcy temu mogliśmy jedynie podejrzewać, dzisiaj daje się stwierdzić z całą pewnością: wydawnictwo Games Workshop postanowiło po latach powrócić do częstego wydawania gier planszowych, ze szczególnym naciskiem na planszówki osadzone w realiach Warhammera 40k (bo te zarówno w ofercie, jak i będących przedmiotem plotek planach stanowią zdecydowaną większość). Dla mnie to oczywiście bardzo dobra wiadomość: uniwersum Warhammera i Warhammera 40k oraz planszówki tudzież figurkowe skirmishe w tych realiach zawsze były mi bliższe niż pełnowymiarowy bitewniak.
Mieliśmy głośny powrót Space Hulka (dwie reedycje na przestrzeni pięciu lat). W ubiegłym roku ukazały się dwie kolejne gry: Assassinorum: Execution Force oraz Horus Heresy: Betrayal at Calth, gdzie sukcesem szczególnie okazała się ta druga. Wiemy, że planach wydawcy jest reedycja klasycznego Blood Bowla, kontynuacja Betrayal at Calth, jak również powrót na rynek innych klasyków z grona Specialist Games. Dwa tygodnie temu miała miejsce premiera Deathwatch: Overkill (jak nic się nie posypie, to recenzji na łamach CommandPoint.pl możecie się spodziewać dosłownie na dniach), a teraz okazuje się, że premiera następnej planszówki w mrocznym uniwersum Warhammera 40k będzie już za trzy miesiące! Tym razem, dla odmiany nie nowy projekt, lecz reedycja gry sprzed szesnastu lat.
Lost Patrol, bo o niej mowa, to gra, którą stworzył Jake Thornton (człowiek, którego znamy głównie z wydanych na przestrzeni ostatnich lat planszówek Mantic Games, czyli m.in. seria Dreadball, skirmishowy Deadzone, seria Dwarf King’s Hold, Dungeon Saga, czy recenzowana niedawno przeze mnie Project Pandora: Grim Cargo). Osobiście cenię większość projektów tego autora, gdyż od strony mechaniki niezwykle rzadko zawodzą. Lost Patrol przeznaczona jest dla dwóch osób: jeden z graczy kontroluje oddział zwiadowców Kosmicznych Marines, którzy zostali wysłani z misją na porośniętą dżunglą planetę Maraz III. Ich zadaniem jest odnalezienie rozbitej kapsuły zrzutowej, w której znajdują się ważne dane. Problem polega na tym, że dżungle Maraz III są niezwykle zdradliwe i nawet ze specjalistycznym sprzętem łatwo w nich zgubić drogę, zaś miejscowe niebezpieczeństwa niejednokrotnie zagwarantują okazję do użycia broni. Drugi z uczestników rozgrywki kontroluje właśnie wspomnianą dżunglę i jej mieszkańców.
Zapowiadana na czerwiec, nowa edycja Lost Patrol ma mieć zmienione komponenty i poprawione reguły. Co do ewentualnych zmian w regułach, oczywiście nie wiadomo zbyt wiele, za to więcej można powiedzieć o nowych komponentach, gdyż opublikowane na BOLSie zdjęcia zdradzają to i owo. Pięciu scoutów Kosmicznych Marines (sierżant, heavy i trzech pewnie z jakimiś pistolami albo lasgunami) otrzyma oczywiście nowe, łatwe do sklejenia wzory. Oprócz tego w zestawie znajdziemy kilkanaście figurek Genokradów (to one będą głównym przeciwnikiem w Lost Patrol, w pierwotnej wersji gry scouci walczyli z przeciwnikami reprezentowanymi przez tekturowe żetony). Plątanina ścieżek dżungli Maraz III układana jest z tekturowych, sześciokątnych płytek (trzydzieści sztuk w zestawie). Podstawowy mechanizm funkcjonujący w Lost Patrol polega na tym, że w każdej turze gracz kontrolujący dżunglę, zdejmuje płytki które są poza polem widzenia Marines i układa nowe elementy w miejscach, które w pole widzenia Marines weszły. Dzieje się tak aż do odnalezienia kapsuły (płytka na samym końcu stosu) – jeżeli któryś z marines zdoła tam dotrzeć, gracz go kontrolujący będzie cieszył się zwycięstwem. Na drodze do celu konieczny będzie ostrzał nadciągających z różnych stron przeciwników (którzy leśną gęstwinę pokonują z o wiele większą łatwością).
Lost Patrol z pewnością będzie planszówką trudną do porównywania z wcześniejszymi tytułami, wydanymi przez GW na przestrzeni ostatniej dekady. To taki lekki fillerek z błyskawicznym setupem i rozgrywką trwającą pewnie 15-20 minut. Trochę jakby Space Hulk w wersji megauproszczonej z dodaną szczyptą tile placementu. Za niewielką liczbą komponentów stoi także dużo niższa cena, licząc proporcjonalnie do Deathwatcha, możemy się spodziewać czegoś w okolicach 150 PLN, może nawet mniej. Prostota reguł i całkowita niezależność językowa sprawiają, że gra adresowana jest do odbiorców w wieku 8+ (a nie jak w większości planszówek GW: 12+). Widoczne na zdjęciu pod wspominanym już linkiem moduły planszy prezentują się niestety dość słabo, figurki mimo iż proste pewnie będą trzymały niezły poziom. Zagadką na chwilę obecną pozostają ewentualne zmiany w regułach. W wydaniu z 2000 roku, zamiast figurek Genokradów, używane były żetony, które układało się w stosach (maksymalnie do sześciu sztuk). Czy wydawca wysili się na jakieś dodatkowe modyfikacje, jak np więcej heksów o dodatkowych, specjalnych regułach? Czas pokaże.
Dzisiaj natomiast wyraźnie widać, że GW rozszerzając ofertę o kolejne gry planszowe, robi coś na kształt badania rynku: pojawiają się zarówno reedycje klasyków jak i gry zupełnie nowe, w jednych złożenie figurek jest proste i szybkie, w innych dużo bardziej wymagające i czasochłonne. Teraz zaś pojawia się gra z niższej półki cenowej, w którą z powodzeniem zagrać będą mogli trochę młodsi gracze. Pozwala to przypuszczać, że decyzje o tym, jakie będą kolejne premiery, uzależnione zostanie od wyników sprzedaży poszczególnych tytułów.
Zobacz także:
- Assassinorum: Execution Force – recenzja
- Warhammer Quest: The Adventure Card Game – recenzja
- Claustrophobia: Furor Sanguinis – recenzja
Ilustracja do tekstu pochodzi z gry Lost Patrol – (C) Games Workshop