Dokładnie pięć lat temu wydawnictwo Mantic Games (wcześniej znane głównie z produkcji figurek do systemów bitewnych) postawiło pierwsze, nieśmiałe kroki na rynku gier planszowych. Zaczęło się od serii Dwarf King’s Hold w klimatach fantasy (świat Mantica z bitewniaka Kings of War) oraz bazującej na tej samej mechanice Project Pandora: Grim Cargo (dla odmiany w klimatach s-f w świecie Warpath). Dzisiaj już nie ma tych gier w ofercie wydawcy, po kolejnych sukcesach kickstarterowych zbiórek miejsce ich zajęły nowsze, wydane z większym rozmachem projekty. Jednym z nich jest wydana w ubiegłym roku Dungeon Saga. Jake Thornton (autor wszystkich wymienionych i nie wymienionych tu planszówek Mantic Games) wykorzystał sprawdzone, mechaniczne tryby z Dwarf King’s Hold (z założenia asymetrycznej gry dla dwóch osób) i w oparciu o nie stworzył nową grę przygodową. Tym razem jeden z graczy, przyjmujący rolę potężnego, czarnego charakteru, gra przeciw wszystkim pozostałym (wspólnie kontrolującym grupę szlachetnych bohaterów). Mamy więc kolejną grę (a wraz z nią całą linię produktów) z poruszanymi po modularnej planszy figurkami, polegającą na czyszczeniu podziemi z potworów i skarbów, ubraną w mocno sztampowy i niezmiennie modny temat. Brzmi zachęcająco? Naturalnie, w końcu fani gatunku zawsze z radością sięgają po nowe projekty oparte na tym oklepanym pomyśle!
Dzisiaj, przeszło rok po premierze Dungeon Saga doczekała się już kilku rozszerzeń i w swoim gatunku jest ważną, chociaż dość kontrowersyjną pozycją. Skąd tak podzielone opinie wśród graczy? Na ile udany jest ten ambitny projekt? Jak DS wypada na tle silnych konkurentów innych wydawców? W niniejszej recenzji postaram się odpowiedzieć na każde z tych pytań.
Pierwsze, na co zwrócimy uwagę, to bardzo charakterystyczne pudełko w kształcie księgi. Opasłe tomiczsze prezentuje się efektownie, a przy tym jest nie mniej trwałe i praktyczne, niźli tradycyjne pudełka. W formie podobnych ksiąg zrobione są dodatki do Dungeon Saga. Jeśli zdecydujemy się rozszerzyć kolekcję o kolejne produkty serii, ustawione jedna obok drugiej tajemne „księgi” z pewnością będą się na półce wyróżniać pośród gier zapakowanych w zwykłe pudełka. Całkiem fajny pomysł, a co najważniejsze: zrealizowany w nienaganny sposób. Zawartość pudełka z podstawową grą robi bardzo pozytywne wrażenie: mamy tu trzy podręczniki (reguły wprowadzające, kompletny podręcznik z zasadami oraz książeczka ze scenariuszami), ponad trzydzieści różnokształtnych, dwustronnych kafelków do budowania planszy, ponad siedemdziesiąt kart, przeszło setka rozmaitych znaczników i żetonów, kostki i pokaźna kolekcja figurek oraz plastikowych elementów scenerii lochów. Dokładniej rzecz ujmując: oprócz czterech modeli bohaterów i ponad dwudziestu ich przeciwników, dostajemy także bardzo ładnie wykonane, plastikowe modele drzwi, krat, skrzyń, beczek, stołów, komód i wielu innych elementów, które poustawiane w korytarzach sprawią, że stanowiące arenę rywalizacji grobowce będą się prezentowały podczas rozgrywki bardzo efektownie. Również figurki bohaterów i potworów zrobione są bardzo dobrze. Osadzone na scenicznych podstawkach, od razu posklejane (rzecz niecodzienna w planszówkach od Mantic Games) są na pewno jednymi z lepszych w grach tego wydawcy. W mojej ocenie figurki Dungeon Saga wypadają także korzystnie w konfrontacji z Descentem czy serią planszowych, kooperacyjnych D&D. Nie są jednak w stanie się równać z modelami Citadela, które znajdziemy w Warhammer Quest: Silver Tower.
Jeżeli chodzi o jakość wykonania poszczególnych elementów gry, wspomniane, plastikowe komponenty stanowią najmocniejszą stronę Dungeon Saga, z resztą jest już niestety trochę gorzej. Szata graficzna kart i podręczników jest mocno przeciętna. Kafelki, z których budujemy planszę zilustrowano ładnie, ale pomysł by łączyć je ze sobą drobnymi, plastikowymi klipsami to całkowity niewypał. Nie dość że wygląda to słabo, to w dodatku zupełnie nie działa – klipsy nie trzymają poszczególnych elementów ze sobą, więc najlepiej od razu dać sobie spokój z korzystaniem z nich i zwyczajnie układać kafelki obok siebie, uważając podczas rozgrywki, by całości nie rozwalić. Plansze budowane w ten sposób to rozwiązanie stosowane dość powszechnie (nie tylko we wcześniejszych grach Mantic Games, także np w Level 7: Omega Protocol od Privateer Press, czy wspominanej już Silver Tower od Games Workshop). Osobiście wolę, gdy plansza sama trzyma się w jednym kawałku dzięki puzzlowatym łącznikom (jak np w Imperium Atakuje, Descencie, AvP, Space Hulku czy Shadows of Brimstone), w przypadku Dungeon Saga niestety na takie rozwiązanie się nie zdecydowano.
Ogólnie rzecz ujmując wykonanie Dungeon Saga stoi na wysokim poziomie i zawartość pudełka jest adekwatna do ceny zestawu. Mimo nieco słabszych figurek, za sprawą pozostałych elementów Descent prezentuje się jednak nieco lepiej.
Gra opowiada o wyprawie czwórki bohaterów do pełnych niebezpieczeństw, podziemnych kompleksów starożytnego grobowca krasnoludów. Miejsce to opanowane jest obecnie przez potężnego nekromantę Mortibrisa i armię posłusznych mu ożywieńców. Stanowiąca sekwencję coraz bardziej złożonych i wymagających przygód wyprawa zakończy się oczywiście wielką finałową konfrontacją, jak to zawsze w takich niewyszukanych opowieściach bywa. W przypadku Dungeon Saga mamy dwie przygody wprowadzające, oraz sekwencję ośmiu pełnowymiarowych składających się na jedną opowieść (opowiadana tu historia ma swój ciąg dalszy, ale to temat na inną okazję, gdy przyjdzie mi napisać o dodatkach do gry).
Mechanika gry jest bardzo łatwa do opanowania (a przy tym klarownie opisana w instrukcji): w kolejnych turach nasi bohaterowie przemierzają podziemne kompleksy, przeszukują pomieszczenia i walczą z napotkanymi potworami. Gracz wcielający się w nekromantę stosuje się do zawartych w danej przygodzie instrukcji, budując kolejne partie podziemnych korytarzy i kontrolując stających na drodze bohaterów przeciwników. Reguły przeprowadzania ataków to mechanizm zaczerpnięty z Dwarf King’s Hold, polegający na tym, że obaj walczący rzucają odpowiednią pulą sześciościennych kostek i zestawiają swoje wyniki na kostkach w pary (od najwyższych do najniższych). Na tej podstawie ustalana jest liczba trafień i ich efekty (uzależnione od charakterystyk poszczególnych modeli). Ataki bronią białą, dystansową i będące efektami ofensywnych zaklęć, działają według bardzo podobnych reguł. Całość opanowuje się bardzo szybko, zaś zaproponowane tu reguły są dość specyficzne – mogą, ale nie muszą się spodobać. Dla mnie osobiście funkcjonuje to naprawdę nieźle: podczas przemieszczania modeli po siatce kwadratowych pól, kierunek, w którym są zwrócone ma znaczenie (w odróżnieniu od Descenta czy Silver Tower). Korzystne zajmowanie pozycji, chronienie pleców kompanów, pozyskiwanie bonusów za atak z flanki etc, wszystko to daje zabawie pewien, nieprzesadnie złożony, taktyczny wymiar. Nie poczujemy tego we wprowadzających scenariuszach, gdzie wszystkie wybory są dość oczywiste, za to w późniejszych przygodach, gdy w batalii bierze udział wielu przeciwników, a wszyscy uczestnicy rozgrywki są dobrze zaznajomieni z regułami, prosta mechanika Dungeon Saga pokazuje swój fajny charakter.
Jako, że głównym przeciwnikiem w grze jest nekromanta, repertuar stających na drodze bohaterów przeciwników utrzymany jest w jednym, grobowym klimacie. Mamy więc szkielety i zombie w różnych wariantach uzbrojenia, gnijące, magicznie regenerujące się trolle, przechodzące przez ściany duchy i tak dalej. To oferuje nam podstawowy zestaw Dungeon Saga, zaś przyszłe (już wydane oraz planowane) rozszerzenia to oczywiście kolejni, inni mroczni władcy i towarzyszący im odmienny repertuar potworów.
Jednoznaczna ocena Dungeon Saga jest dla mnie niezwykle trudna. Lubię stworzoną przez Thorntona mechanikę, którą zastosował już w kilku grach, podoba mi się sztampowa, ale fajnie przedstawiona warstwa fabularna w tej grze. Fajne jest to, że bohaterowie nie są tu nieśmiertelnymi herosami, którzy podnoszą się chwilę po najpotężniejszym ciosie, muszą ochraniać się nawzajem, bowiem śmierć jednego to automatyczna przegrana całej grupy. Podoba mi się także to, jak gra prezentuje się na stole. Nie brak jej jednak kilku dość istotnych mankamentów, które w oczach niejednego fana gatunku będą dyskwalifikujące.
Przede wszystkim: Dungeon Saga to starter. Gra jest bardzo prosta, okrojona jak się da, a co za tym idzie: mocno nastawiona na zakup rozszerzeń w przyszłości. Czy to źle? W sumie nie, większość gier tego typu posiada całą litanię dodatków, które fani ochoczo kolekcjonują. Niemniej każdy, kto szuka gry, w której chce samym podstawowym zestawem cieszyć się przez lata, powinien mieć to na uwadze. Nie zamierzam dramatyzować na temat niskiej regrywalności scenariuszy w Dungeon Saga. Faktem jest, że układ korytarzy zawsze jest ten sam, podobnie jak położenie przeciwników, czy zawartość skrzyń ze skarbami. Wygląda to mniej więcej tak, jak było w pierwszej edycji Descenta (o ile pamiętasz ten tytuł sprzed ponad dekady). Tyle, że w Dungeon Saga scenariusze połączono w fabularną całość, za to w starym Descencie było dużo losowych znalezisk i szeroki repertuar bohaterów do wyboru. Przebieg scenariuszy jest za każdym razem podobny, niemniej formułowanie zarzutów o ich zerowej regrywalności byłoby niepoważne. Otwarcie jednak trzeba powiedzieć, że granie całej kampanii wielokrotnie i w tym samym składzie raczej się nie sprawdzi. Grając w Dungeon Saga regularnie, odczujemy potrzebę nabycia rozszerzeń. Z tego względu, przynajmniej na chwilę obecną odradzam zakup Dungeon Saga w polskiej wersji językowej. Nakładem Mantic Games ukazało się już kilka rozszerzeń, tymczasem polski wydawca nie daje żadnych sygnałów, jakoby wydanie któregokolwiek z nich było w planach.
Porównując Dungeon Saga do Descenta, czy działającej na tym samym silniku Imperium Atakuje można dojść do wniosku, że pod względem odmienności rozgrywek produkty FFG kładą przedmiot niniejszej recenzji na łopatki. Teoretycznie tak jest, w praktyce jednak, nawet regularnie grywając w te gry wielogodzinne maratony, te same kampanie zdarza się rozgrywać co najwyżej dwa albo trzy razy. Potem gra się w nowe kampanie z rozszerzeń, gdyż wychodzą one w niezłym tempie. Takie są przynajmniej moje doświadczenia i obserwacje i w tym kontekście z regrywalnością przygód w Dungeon Saga nie ma żadnego problemu (jeśli tą samą kampanię w Descencie grasz po osiem albo więcej razy z tymi samymi ludźmi to ok, unikaj DS szerokim łukiem). Prawdziwy problem leży gdzie indziej, mianowicie w możliwościach wyboru i personalizacji naszych bohaterów. W podstawowym zestawie Dungeon Saga nie ma kampanii w powszechnym tego słowa rozumieniu, czyli w formie możliwości rozwoju bohaterów w różnych kierunkach, zależnie od naszych upodobań. Bohaterów jest dokładnie czterech i tylu bierze udział w przygodach. Z czasem, to jest w kolejnych scenariuszach stają się potężniejsi, ale w odgórnie ustalony sposób – gracze nie mają tutaj absolutnie żadnego pola manewru. Każdy, kto w planszowym dungeon crawlerze szuka jak najwięcej elementów prawdziwych, papierowych erpegów, tym elementem w Dungeon Saga będzie zawiedziony. Naprzeciw tego typu oczekiwaniom próbują wyjść dodatki, ale od razu mogę powiedzieć, że nie załatwiają tematu w stopniu, w jakim można by tego oczekiwać.
Jake Thornton podszedł więc do tematu dość odważnie: zrobił lekką grę przygodową z silnie zarysowaną warstwą fabularną, klasyczny dungeon crawler z fajną mechaniką, ale kompletnie nie zaprzątając sobie głowy (na etapie podstawowego zestawu) tak ważnym dla wielu elementem jak szeroki repertuar bohaterów i różne ścieżki ich rozwoju. W ten sposób powstała gra, co do której zdania są bardzo podzielone: obok grona entuzjastów nie brak osób, które się mocno na DS zawiodły.
Czy zatem warto sięgnąć po ten tytuł? Do zależy od kilku spraw. Jeżeli chcesz sięgnąć po jedną z najlepszych gier tego typu na rynku (i innych jeszcze nie masz w kolekcji), wybór raczej powinien paść na coś innego. Bogactwo opcji i kampanię z prawdziwego zdarzenia da Ci Descent, szukając zaś lżejszej rozgrywki w pełnej kooperacji i w świetnym wydaniu, lepszym wyborem będzie pewnie Warhammer Quest: Silver Tower. Jeżeli jednak np posiadasz już w kolekcji Imperium Atakuje, to wydaje mi się że Dungeon Saga będzie większym urozmaiceniem, niźli Descent, który chodzi na tej samej mechanice co IA. Co do Silver Tower – gra prezentuje się lepiej, ale jest też sporo droższa. Poza tym nie każdemu odpowiada taka pstrokata stylistyka i pełna kooperacja. Jeśli więc bardziej Cię ciągnie do wilgotnych, cuchnących umarlakami lochów, śmiało możesz rozważyć Dungeon Saga (uważam to za dużo ciekawszy wybór, niż np w równym stopniu nafaszerowana nekromancją D&D: Castle Ravenloft). Wreszcie, jeśli podobały Ci się starsze projekty Thorntona sprzed lat, jak Project Pandora: Grim Cargo albo coś z serii Dwarf King’s Hold, to wydana z dużo większym rozmachem Dungeon Saga także Cię nie rozczaruje.
FAJNIE, ŻE:
- mechanika rozgrywki jest ciekawa i łatwa do opanowania
- duży nacisk położono na warstwę fabularną kampanii (mającej ciąg dalszy w dodatkach)
NIEFAJNIE, ŻE:
- gra na dłuższą metę wymaga nabywania rozszerzeń
- kampania niezbyt nadaje się do wielokrotnego rozgrywania w tym samym gronie (powtarzalność rozgrywek)
KUP, JEŚLI:
- jesteś fanem gatunku i szukasz kolejnego, ciekawego dungeon crawlera z fajnymi figurkami
- grałeś w Dwarf King’s Hold i chciałbyś dostać podobną mechanikę w lepszym wydaniu
NIE KUPUJ, JEŚLI:
- nie posiadasz w kolekcji gier tego typu i chcesz sięgnąnać po jedną z najlepszych pozycji na rynku
- nie planujesz z czasem nabywać rozszerzeń podstawowego zestawu
Wydawca: Mantic Games
1-4 graczy 10+
Rok wydania: 2015
Cena w chwili premiery: 250-300 PLN
Zależność językowa: Podstawowa gra została wydana po polsku. W przypadku korzystania z wydania angielskiego, absolutnie niezbędna jest znajomość tego języka przez przynajmniej jednego gracza (prowadzącego scenariusze i kontrolującego potwory), a najlepiej by znali wszyscy uczestnicy rozgrywki.
Zobacz w sklepie:
Zobacz także:
- Project Pandora: Grim Cargo – recenzja
- Warhammer Quest: Silver Tower – recenzja
- Imperium Atakuje – recenzja
Ilustracja do tekstu pochodzi z gry Dungeon Saga: Dwarf King’s Quest– (C) Mantic Games